-Nie budźmy ich, tak słodko śpią...-usłyszałam szept Nialla, ale nie ruszyłam się.
-Czyś ty oszalał?! Nie wiadomo co oni robili!-niezadowolony głos mojego kochanego brata rozbrzmiał po całym pomieszczeniu.
-Ciszej, błagam...Lou nic nie robiliśmy...- powiedziałam zachrypniętym głosem, przecierając oczy.
-Co on robi w Twoim łóżku, przepraszam bardzo, Królewno? hmm...?-Lou stanął przede mną.
-Nie świruj, nic nie robiliśmy.- powiedziałam i podeszłam do szafki wyjmując ubrania stosowne do pogody.Było ciepło więc postawiłam na krótkie spodenki i koszulkę. Wzięłam prysznic, nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubranie, spięłam włosy i lekko pomalowana zeszłam do kuchni. W całym domu pachniało naleśnikami.
-Siadaj,-rozkazał Liam- mów, wszystko co wiesz...- usiadłam na przeciwko niego.
-Co chcesz wiedzieć?- zapytałam, nakładając sobie na talerz naleśnika.
-Harry... co mówił?
-Nie wiem czy mogę powiedzieć... przepraszam.
-Powiedz tylko jedno, czy on nadal będzie z Taylor ?
-Nie wiem... na prawdę nie wiem. Musisz o tym z nim porozmawiać nie ze mną.
-Okej... no dobrze. Jedz te naleśniki, a no i masz jakieś plany na dzisiaj?
-Raczej nie, a czemu pytasz?
-Niall dziś jedzie do rodziny, ja do Dan, Lou do El...Harry pewnie do Taylor, Zayn do Pezz i zostaniesz sama, więc dlatego pytam.
-Może wybiorę się na spacer...dobrze mi zrobi.
-Klucze masz w salonie na komodzie.-powiedział wstając z krzesła.
-Okej...
-Ja idę się spakować, nie będzie mnie na noc, wrócę jutro, nie zrób nic głupiego...domyślsz sie o co mi chodzi ?
-Tak, nie zrobię nic głupiego. Przypominasz mi Louisa, wiesz?
-Ja i Louis to przeciwieństwa. Lou cały czas się śmieje, z byle czego...
-No tak
-Ja jadę . Pa
-Pa
Skończyłam posiłek, włożyłam naczynia do zmywarki, zostało jeszcze sporo naleśników postanowiłam , obudzić chłopaków. Ruszyłam schodami na górę. otworzyłam pierwsze, lepsze drzwi i zastałam pusty pokój. Był to pokój Malika o czym świadczyły zdjęcia Pezz na ścianach. Postanowiłam zajrzeć do reszty, zamknęłam za sobą drzwi nie robiąc hałasu. Wszystkie pokoje, były puste. Widać pojechali wcześnie. Ruszyłam w stronę mojego pokoju, otworzyłam pewnie drzwi i zobaczyłam widok słodkiego Stylesa, przytulającego się do poduszki. Postanowiłam go nie budzić. Wzięłam książkę z pułki, usadowiłam się na łóżku obok Lokersa, poprawiłam kołdrę, która już prawie leżała na podłodze, i pochłonęłam się w lekturze.
Poczułam jak ręka Harrego przyciąga mnie do siebie. Odłożyłam książkę na szafkę nocną, położyłam się obok niego. Byłam zmuszona patrzyć w Jego pełne szczęścia zielone oczy. Tonęłam w nich... cały świat się nie liczył.
-Dzień dobry księżniczko.-jego zachrypnięty głos sprowadził mnie na ziemię.
-Dzień dobry Haroldzie.-powiedziałam z bardzo poważnym wyrazem twarzy choć w głębi serca się śmiałam.
-Dla Ciebie Pan Harold.-powiedział przysuwając mnie do siebie.
-No dobra, już puszczaj...-prosiłam.
-Nigdy w życiu...-odparł, jeszcze bardziej przysuwając mnie do siebie.
-Ja nie wytrzymam...zmiażdżysz mnie. Puść.-prosiłam chłopaka, choc ten robił wszystko na przekór.
-Spędzimy ten dzień razem?-zapytał trochę luzując uścisk.
-Nie...-powiedziałam, a moja twarz stała się smutna.
-To Cie nie wypuszczę...-po tych słowach znów zostałam ściskana, tylko czekałam aż moje kości się połamią.
-Nie chodziło mi o to, przecież idziesz do Taylor dziś ? prawda?-powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Czy wy mi zawsze musicie o niej przypominać kiedy jest dobrze ?! Nie chcę o niej gadać, nie chce o niej myśleć... Rozumiesz?!- ku moim zdziwieniu chłopak wstał, i trzasnął drzwiami. Po moim policzku spłynęła mimowolnie łza.
Czy ja zawsze muszę wszystko zepsuć?