czwartek, 25 kwietnia 2013

Chapter I

    Otworzyłam oczy mrugając powiekami, aby wyostrzyć obraz. Nie musiałam nastawiać budzika, bo i tak obudziłam się w porę. Zsunęłam się z łóżka i bosymi nogami stanęłam na drewnianych panelach. Na dworze świeciło słońce, przez co na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Wzięłam ubrania i pognałam do łazienki. Po skończonej kąpieli ,zrobieniu lekkiego makijażu zeszłam do kuchni mając na celu przełknąć coś przed lekcjami w szkole. Mam wyczucie czasu, ponieważ gdy weszłam do kuchni moja mama była w trakcie
robienia naleśników.

-Cześć-mruknęłam coś nie wyraźnie i usiadłam przy wielkiej wyspie kuchennej. Swoją drogą to my całe mieszkanie miałyśmy wielkie. Moja mama nie chciała mieć domu, więc jak Louis się wyprowadził kupiła mieszkanie w centrum Londynu. Jest tutaj naprawdę przyjemnie. Otacza nas dużo parków i sklepów, a i nie ma dużego ruchu, który zagłuszał by wszystko. Wracając do kuchni to była ona w odcieniach bieli. Białe szafki, czarne wykończenia, idealnie kompletowały się z elektrycznymi urządzeniami.

-Cześć córeczko, radziłabym Ci się pospieszyć bo z tego co wiem lekcje zaczynają Ci się o ósmej, a zanim ty tam dojdziesz...-odparła nakładając mi naleśnika na talerz.

-Tak wiem , mamo.-odpowiedziałam rodzicielce i szybko zabrałam się za pochłanianie tego cuda.Co jak co ale naleśniki mamie wychodziły przepyszne.

-Masz jakieś plany na dzisiaj?-zapytała wychodząc z kuchni.

-Raczej nie, jak zwykle, szkoła, dom, nauka. A czemu pytasz, stało się coś ?-zapytałam podejrzliwie , gdyż pierwszy raz tak mnie o to zapytała.

-Nie...tak pytam-powiedziała zapinając zegarek na lewej ręce.

Po skończeniu śniadania udałam się do swojego pokoju po torbę, nie musiałam jej pakować jak to zawsze robię po śniadaniu, ponieważ zrobiłam to dzień wcześniej. Zbiegłam na dół, ubrałam buty i ruszyłam w stronę szkoły. Ugh...dziś taki piękny dzień a do szkoły trzeba iść. Życie jest okrutne.

Zajęcia w szkole minęły mi bardzo szybko, co to jest akurat dziwne bo zawsze mi się dłużyły. Zawsze na przerwach byłam sama, jakoś nikt na mnie nie zwracał uwagi, ale jestem pewna, że gdyby dowiedzieli się prawdy, gdyby wiedzieli że moim bratem jest Louis, miała bym więcej przyjaciół. Jednak nie byli by oni tymi prawdziwymi. Zależałoby im tylko na tym, aby bliżej poznać mojego brata. Wiem jedno, nie mam zamiaru nic zmieniać. Lepiej jest gdy nie wiedzą, mój braciszek mnie ostrzegał że niektórzy ludzie mogą być aż za ciekawscy, za mało dzieje się w ich życiu i dlatego próbują namieszać w czyimś. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu, który oświadczał że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Odebrałam i przyłożyłam komórkę do ucha.

-Hej siostra. Gdzie jesteś ?- usłyszałam ten dobrze znany, zatroskany głos Tomlinsona.

-Hej braciszku, właśnie wracam ze szkoły.-odpowiedziałam.

-No to wracaj szybciutko, bo czekamy na Ciebie.-odpowiedział, nie zdążyłam o nic zapytać a już usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia. O co chodziło mu z tym gdy mówił ''czekamy'' , czyżby zawitał do naszego domu , albo może zabrał ze sobą swoich przyjaciół ? Nie ukrywam , bardzo bym się cieszyła.

Weszłam wolnym krokiem w głąb domu, nie wiedząc kogo mogę spotkać. Doszłam do salonu i tam zobaczyłam uśmiechniętą Eleanor obejmowaną przez Louisa i mamę nalewającą herbatę do filiżanek, na jej twarzy też gościł uśmiech. Hmm...stało się coś , czy co ? Cieszę się że w końcu mogę poznać El, Louis nam dużo o niej opowiadał. Jaka to ona jest miła, uczciwa, wspaniała...oj dużo tego było. Ale nigdy nie miałam przyjemności z nią porozmawiać.

-Ooo...nareszcie jesteś.-powitała mnie mama, przytulając do siebie moje nikłe ciało.

Później podszedł do mnie Louis...oj, tego przytulenia mogłabym nie przeżyć. Tak myślałam ,Lou wyściskał mnie jakby mnie chyba z trzy lata nie widział.

-Louis...-powiedziałam, ale z trudem wykonałam tą czynność.

-Tak siostrzyczko.?-zapytał odsuwając się troszkę ode mnie, ale nadal nie mogłam oddychać.

-Dusisz...-odpowiedziałam prawie że bezdźwięcznie.

-No sorry, sorry...-powiedział po czym ruszył w stronę El i usadowił się na wcześniejszym miejscu.

-Mamo, ja idę na górę, rozpakować się, sama wiesz...-powiedziałam do kobiety i ruszyłam w stronę schodów.

-Dobrze, ale za parę minut widzę cię w tym pomieszczeniu, mamy ważną sprawę do przekazania.

Choć ona może Ci się nie spodobać...

-Dobra, dobra zaraz będę.-po tych słowach ruszyłam stronę schodów i od razu po przekroczeniu progu mojego pokoju zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na duże łóżko.


1 komentarz: